W ubiegłym roku miałam okazję po raz pierwszy "posmakować" czym jest makrama. I choć wydawało mi się, że jest to sztuka nie do ogarnięcia przeze mnie, a przynajmniej nie przy pierwszym zetknięciu, to już po pierwszym spotkaniu podczas warsztatów z Aua, połknęłam sznurkowego bakcyla! Szybciutko zakupiłam kilka motków i w pierwszej kolejności "podrasowałam" makramę zrobioną podczas warsztatów, a następnie zrobiłam kolejną! Owszem, nie są tą misterne sploty, na które patrząc zbieramy musimy zbierać szczękę z podłogi, nie nie! Ale są moje, takie MOJE i jestem z siebie dumna, że takie piękne dekoracje wiszą w moim sklepie. :) Aczkolwiek... wisiały też w naszym mieszkaniu, a ja je zabieram na weekendy do domu, bo tam na ścianie prezentują się doskonale i wspaniale wyglądają w naszych skromnych wnętrzach. Już postanowiłam, że zrobię następne, aby nie musieć ich nosić w te i we wte! :)
A o nich mowa...
Co sądzicie o moich pierwszych splotach? Co sądzicie, aby samemu spróbować wykonać własną makramę, a potem... przepaść totalnie? :) Jesteście chętni na warsztaty? Piszcie! Aga chętnie poprowadzi następne (i następne) zajęcia. :)
Pozdrawiam serdecznie,
Kasia Rajczakowska
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz